Opowieść Weterana.
Mężczyzna w szarym ubraniu niczym się nie wyróżniał, może oprócz krótkiej, siwej brody przystrzyżonej charakterystycznie w wąskie "tasiemki" okalające podbródek. Raczej starszy wiekiem niż w sile wieku, poruszał się z trudem o kulach. Skarzył się, że kilka dni temu banda małolatów zrobiła rozrubę w lokalnym mini-centrum handlowym. Włamali się nawet do sklepu organizacji charytatywnej, przez co właściciel sąsiedniego "spożywczaka" zamknął biznes wcześniej tego wieczora. A on musiał jechać dużo dalej by zrobić zakupy, co kosztowało go czas i pieniądze na taksówkę. Przez chwilę narzekał na obecną młodzież, i upadek obyczajów.
- Czy my w czasach młodości zachowywaliśmy się jak dzikie zwierzeta ? - pytał retorycznie.
- Ależ oczywiście nie.
Opowiedziałem mu o strajku kierowców Lothian Buses kilka miesiecy temu, protestujących wobec powtarzających się sytuacji, w których młodzi "gówniarze" zachowują się agresywnie w autobusach. Miał to być sposób na zwrócenie uwagi na problem. Zauważyłem, że Policja nie jest w stanie dużo zrobić by rozwiązać problem, gdyż trudno jest ukarać nieletnich. Potrzebni są bohaterzy, którzy wkroczą do akcji.
- Chyba tylko Charles Bronson mógłby tu pomóc - skwitował mój rozmówca.
Spytał się, skąd ja pochodzę.
- Ja jestem ze Stirling - zadeklarował - jestem tu (znaczy w Edynburgu) od grudnia poprzedniego roku, kiedy trafiłem do szpitala. Problemy z kręgosłupem.
- Walczyłem na Falklandach, wiesz - mężczyzna wyjaśniał dalej - Byłem snajperem w siłach specjalnych. To było mniej wiecej wtedy, kiedy zatopiono ten amerykański statek, pamietasz ?
- Chyba wiem o który statek chodzi.
Nie byłem pewny czy mogłem pamietać to wydarzenie.
Sprawdziłem pózniej w internecie, o jaki statek mogło chodzić, i doszłem do wniosku, że był to chyba dawny amerykański okręt wojenny USS Phoenix, zakupiony przez argentyńską flotę wojenną i przemianowany na General Bergano. Zatopiony został przez brytyjski statek podwodny w czasie wojny o Falklandy w 1982 r.
On i jego dwóch towarzyszy zostali zrzuceni 3 mile za tylnimi liniami argentyńskiej armii. Ich akcja miała coś wspólnego z atakiem na samoloty wroga. W każdym razie znalezli się pod ostrzałem nieprzyjaciela . Jeden z jego towarzyszy zginął na miejscu, on został raniony w plecy. Gdyby uniósł głowę wyżej, zostałby trafiony prawdopodobnie ze skutkiem śmiertelnym.
Został ewakuowany i dla niego wojna się zakończyła, zostawiając ślad; w jego kregosłup wbiły się trzy małe, metalowe odłamki.
- Nie mogłem już służyć w armii, ale po powrocie do kraju przez trzy lata pracowałem na północy, w Aviemore, jako deer stalker - pomyślałem, że trudno było mu się rozstać z karabinem i akcją, więc rekompensatę dawała mu praca w obławach na jelenie.
Facet kontynuował opowieść.
- Odłamki w moim kręgosłupie dawały mi o sobie znać, zaczynałem się nawet moczyć z tego powodu czasem. Moja dziewczyna się mną opiekowała, miałem już trudności z funkcjonowaniem. Była jeszcze możliwość ich operacyjnego wyciągnięcia, ale to było ryzykowne. Lekarze dawali tylko 2% szans na powodzenie.
Ostatecznie zdecydował się na operację, właśnie poprzedniego roku. Pomimo że operacja przebiegła w porządku, nie dało to efektu jaki oczekiwał. Miało mu to pomóc, a działo się gorzej. Zaczęła mu drętwieć lewa noga, w stopie stracił czucie. Musiał przyzwyczaić się do ciągłego bólu w nodze, ale na tym jeszcze nie koniec. Stan zdrętwienia rozszerza się, jest postępujący.
- Nie jestem w stanie temu zapobiec, ale nie poddaję się. Codziennie w domu na siedząco ćwiczę podciagniecia, muszę być aktywny.
- Tak, to pomaga - skomentowałem - nie przerywaj tego.
- Jasne
W reku trzymał reklamówkę z zakupami, które zrobił, nie było tam wiele.
- Mam tutaj cydra - na koniec rozmowy wskazał na reklamówkę - nie powinno się go łączyć z morfiną. Ale po morfinie nie mogę usnąć, nie działa na mnie w taki sposób. Ale po wypiciu wieczorem cydra, mogę szybko zasnąć mimo bolącej nogi.
- To jak ja po wypiciu piwa, robię się śpiący - powiedziałem - Jeśli drink działa, to super.
Pomyślałem, że temu człowiekowi ten cydr się należy jak mało komu na świecie.
Komentarze
Prześlij komentarz